środa, 27 października 2010

PUSTKA

Jeden z moich wierszy wiem nie jestem w tym dobry, ale pisze to co czuje

W głębi mego serca nastała pustka,
Bóg mnie już nie chce...
Bo nie ma we mnie dobra.
Szatan zostawił mą duszę w spokoju,
On odszedł ode mnie...
Bo nie ma we mnie zła.
Ja jestem pusty, jestem nicością,
Ja nie mam uczuć, jestem martwy.
Nie ma dal mnie miejsca i nikt nie chce mnie znać...
Podróżować będę wieczność!
Odwiedzę niebo, ziemię i piekło!
I może w końcu znajdę kogoś kto mnie zrozumie,
Kto mi pomoże odzyskać człowieczeństwo
I... nauczy mnie kochać.

JA

Nie znamy się wiem, możecie mnie uważać za idiotę, pedała, chorego człowieka...
nie obchodzi mnie to słyszę te słowa większość mojego życia.
Wiem co myślicie, mam 21 lat i będę opowiadał ile to ja już w życiu przeszedłem.
Mniej więcej macie rację, ale nie robię tego na pokaz chcę żeby ludzie usłyszeli moją historię... moją prawdziwą historię. 
Mam niskie mniemanie o sobie głownie przez ludzi którzy mnie otaczali w tym moją rodzinę, która się rozpadła. 
Jestem samotnikiem, nie otaczamy się ludźmi dlatego, że nie rozumieją mojego podejścia do świata. Większość woli pić piwo, grać w coś na komputerze bądź na dworze, a ja zawsze wolałem oddawać się sztuce. Głównie zajmowałem się pisaniem wierszy... smutnych pomyślicie, niekoniecznie nie zawsze byłem taki jak teraz... moja inność powodowała nienawiść wśród innych. To bolało... bardziej psychicznie niż fizycznie, nikomu nic złego nie robiłem po prostu zamykałem się w swojej twierdzy w swoim własnym świecie pełnym szacunku, ufności, przyjaźni czy nawet miłości. Ale nie Wy musieliście ze mnie drwić, poniżać mnie, musieliście mi uprzykrzać życie. Pytałem Dlaczego!? ciągle była ta sama odpowiedź zamknij się pedale jeszcze pyskujesz. Moje życie w gimnazjum i liceum to było jedno piekło, przestałem racjonalnie myśleć, stopnie radykalnie spadły, straciłem całą motywację również do życia. Czy próbowałem się zabić, myślałem o tym wiele razy, próbowałem się pociąć, ale nie miałem odwagi ciąć wystarczająco głęboko. Pewnie większość z Was się teraz ze mnie śmieje, ale nie obchodzi mnie to, ja powinienem śmiać się z Was nie potraficie zaakceptować inności, wszyscy jesteście tacy sami. Zwykli nie wyróżniający się szarzy ludzie, pomyślcie nad tym. Psycholog nie dał rady mi pomóc w końcu przestałem do Niego chodzić. Teraz żyje razem z mamą i opiekujemy się sobą nawzajem. Jedyne gdzie wychodzę to praca, boję się wychodzić bo boję się kolejnych szyderstw i tego całego bólu. 
Na tym zakończę moją krótką historię. Nie krępujcie możecie mnie besztać i tak wiem, że to zrobicie.
Do następnego posta...